sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 16 - Niewinne żarty Sasuke

Naruto leżał na górze, w swoim pokoju. Wiedział, że wypił za dużo, ale tak było zawsze. O swoich rodzicach nie chciał jeszcze mówić. Nie chciał znowu widzieć tego zaskoczenia i współczucia. Zwłaszcza na twarzy Sasuke. Jak zwykle spojrzał w niebo i uśmiechnął się. Ciemne, nocne niebo zawsze przypominało mu o oczach chłopaka. Cieszył się, że to wszystko się skończyło, ta cała sprawa z Peinem. Tak bardzo się wtedy bał. Bał się bólu, ale jeszcze bardziej o to, że mógłby już nigdy nie zobaczyć swojego ukochanego. To by było... okropne. Ponownie spojrzał w niebo, ale obraz zaczął mu się rozmazywać, a oczy powoli same się zamykały. Tak więc zasnął nie przykrywszy się kocem i w ubraniach. 
Rano jak zwykle pierwszy wstał brunet. Wszedł najpierw do pokoju Konohamaru, ale ten spał w najlepsze z jedna ręką zwisającą z łóżka i nogami na poduszkach. Uśmiechnął się i poszedł do Naruto, a gdy zobaczył, że on leży w takiej samej pozycji jak jego brat zachichotał pod nosem.
Podszedł do chłopaka i zaczął lekko potrząsać jego trochę mniejszym ciałem.
- Naruto. Lekarstwa.- powiedział głośno, blondyn w odpowiedzi zamruczał coś cicho.
- Co? Naruto, wstawaj młotku.- uśmiechnął się.
- Sasiuke...mnymnym- zaskomlał jeszcze śpiący chłopak.- Zrób to... przecież chcesz...- uśmiechał się przez sen, a Sasuke zrobił wielkie oczy i zarumienił się jednocześnie.
- Sasuke!- krzyknął chłopak przez sen.- No już!
Brunet wpadł na pewien pomysł. Fakt, że był nieco zaskoczony tymi krzykami, ale musiał po prostu to zrobić.
Nachylił się nad blondynem i wyszeptał mu do ucha.
- Chcesz tego?
- Chcę! Dlaszego sały cas sie ze mnom drażnisz?!- krzyknął w odpowiedzi dalej z zamkniętymi oczami i złapał Sasuke za szyję.
- Jeśli tego pragniesz to zrobię coś innego.
- Sasuke!
Brunet zaśmiał się i zaczął opuszkami palców gładzić tors blondyna, który śniąc zaczął lekko sapać.
- Ja już... Sasuke! ha..ha...a!
Sasuke pocałował jego brzuch, a ręką zszedł na podbrzusze krążąc po nim okrężnymi ruchami. Naruto sapał coraz głośniej i wił się przez takie pieszczoty.
 W pewnym momencie gdy Naruto był już twardy Sasuke wziął do reki poduszkę i walnął go w głowę.
- Wstawaj!!! Chodź na śniadanie, a potem lekarstwa.
- Co?- spytał ledwo żywy i zarumieniony, a gdy zobaczył kto go budzi i przypomniał sobie swój sen jęknął cicho.
- S...Sasuke. J...już idę, tylko pójdę pod prysznic.- powiedział szybko.
- Okej. Tylko się pośpiesz!- powiedział i wyszedł z cwanym uśmieszkiem na ustach.
Naruto widząc swój stan ponownie jęknął, a po chwili usłyszał ze schodów.
- Może Ci pomóc w umyciu się?! W końcu bandaże! - krzyknął brunet.
- NIE! NIE!- krzyknął szybko Naruto.- Ja...eeee... ja dam sobie radę! 
- No dobrze! Tylko nie zamocz bandaża!
- Tak jest!- odkrzyknął i odetchnął, a za chwilę złapał inne ciuchy i poszedł się umyć i jakoś ogarnąć.
Jestem genialny, jego zarumienione policzki były tego warte, zaśmiał się w myślach Sasuke rozkładając jedzenie na stole.
Gdy do kuchni wszedł młodszy Uzumaki przestraszył się.
- Sasuke-senpai? ale... Dlaczego sam robisz śniadanie? Wyjdzie na to, że będziemy darmozjadami.- posmutniał, ale Sasuke poczochrał go po włosach i powiedział z uśmiechem.
- Tak fajnie spałeś, że nie chciałem cię budzić. To, że raz zrobiłem grzanki to nie koniec świata. Okej?
- No dobrze, ale jutro ja robię śniadanie. Tak Sasuke-senpai?
- Okej. ale muszę cię o coś prosić?
- Tak?- zamrugał oczami szatyn.
- Mów do mnie albo onii-chan albo po prostu Sasuke, albo jeszcze inaczej. Byle nie Sasuke-senpai. okej?
- dobrze nii-chan!- uśmiechnął się chłopak.
W tym momencie do kuchni wszedł Naruto.
- No wreszcie. Nie pomoczyłeś bandaży?- spytał Sasuke.
- N...nie.- powiedział cicho nie patrząc brunetowi w oczy i usiadł przy stole naprzeciwko Sasuke. Konohamaru usiadł obok nowego braciszka.
- Naruto? Coś się stało?- spytał doskonale wiedząc o co chodzi.
- He?! Nie, nic. Po prostu jestem jeszcze trochę zmęczony i głowa mnie boli.
- Nie dziwne, po tylu piwach wczoraj.
- Oj no! - nachmurzył się blondyn, więc Sasuke postanowił zaatakować.
- Dobrze się spało?- spytał próbując sprawić, aby Naruto patrzył mu prosto w oczy.
Jednak chłopak nie miał takiego zamiaru.
- Co?... Tak. Dobrze.
- Śnił Ci się koszmar?- upił łyk herbaty.
- N..nie, czemu?- zrobił to samo co brunet.
- No bo słyszałem jakieś krzyki.
Blondyn zakrztusił się herbatą.
- CO?!! Serio? No bo... tego... miałem lekki koszmar.- w końcu powiedział.
O nie, ty kłamczuchu, powiedział w myślach brunet.
- To ja wychodzę. Do zobaczenia! Naruto-nii, Sasuke-nii.- uśmiechnął się Konohamaru i złapał plecak.
- Trzymaj się - pożegnali go jednocześnie.
- No. To co Ci się śni..
- Nieważne.- powiedział zanim Sasuke skończył swoje pytanie.
- Skoro nie chcesz?- wzruszył ramionami upijając kolejny łyk.
Siedzieli chwilę w ciszy, a Naruto wiercił się niespokojnie. Natomiast Sasuke chciał znowu zobaczyć te wielkie rumieńce, więc postanowił zrobić coś jeszcze.


*****

Usłyszałam tylko jak trzaskają drzwi, a Naruto wychodzi szybko z domu zakładając czapkę. Miał bardzo poważną minę, jak nie ona.




__________________________________

Może na początek tyle starczy? ;) Tak na razie po długiej nieobecności. Oki? <3

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 15 - Rodzinna tajemnica cz.1

Przepraszam, że dopiero teraz, ale naprawdę doskwiera mi choroba "brak czasu". Zrozumcie.
To jest dość mało, ale cóż. Chociaż tyle.

- Sasukeee!!! Kiedy będą te frytki?!- krzyknął Naruto do krzątającego się po kuchni bruneta.
- Właśnie! Też jestem głodny!- zawtórował mu Suigetsu, a pozostali zgodnie pokiwali głowami.
- Chcecie złożyć zażalenie?! Chwila! Zaraz będą. Cholera!- żachnął się chłopak.- To jest jawny wyzysk- mruknął pod nosem, ale i tak każdy to usłyszał.
- Sasuke. Jesteś facetem, który złożył obietnicę, a prawdziwy facet nie łamię obietnic.- wyszczerzył się do niego Blondyn.
- No przecież wiem!- krzyknął Sasuke ponownie syknąwszy przez skaczący na wszystkie strony olej.
- A tak w ogóle to z jakiej obietnicy?- zaciekawił się Konohamaru.
- Może ja ci to wyjaśnię.- zaczął dyplomatycznie Kiba. Był wniebowzięty. Fakt, że Sasuke był też jego przyjacielem nie wykluczał tego, że cieszył się iż Wielki Pan Uchiha musi usługiwać blondynowi.- A więc tak. Twój brat i ten oto dupek...
- Słyszałem!- krzyknął z kuchni brunet.- Kiba! Nie obmawiaj mnie za moimi plecami!
- Hai, hai!- odkrzyknął i ponownie zwrócił się do młodszego Uzumakiego.
- Założyli się w grze kamień, papier, nożyce, że jeżeli Naruto wygra Sasuke będzie musiał spełnić jego 5 życzeń. Natomiast jeśli by wygrał Sasuke to Naruciak by musiał spełnić jego 6 życzeń.- wytłumaczył, a młodszy szatyn pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym chciał zadać jedno pytanie, ale wyprzedziła go nowa koleżanka.
- A dlaczego Sasuke miał dostać bonus?- spytała zaciekawiona Karin.
- Bo musiałby trochę poczekać, aż Naruto wyzdrowieje. Proste.- wzruszył ramionami Suigetsu.
- Dla kogo proste dla tego proste! Znalazł się!- żachnęła.
Dziewczyna znała Naruto i kiedy dowiedziała się, że stały klient knajpki, w której pracuje, że ten uroczy i przystojny zarazem blondyn jest w szpitalu postanowiła potajemnie przynosić mu jego ukochany ramen. Zaprzyjaźnili się jeszcze bardziej, a gdy okazało się, że jest ona przyjaciółką Suigetsu oficjalnie wkroczyła do ich paczki, która powiększała się w znacznym tempie.
- To znaczy, że wykorzystałeś już swoje jedno życzenie.- stwierdził Neji wyciągając się na dywanie.
- Tak! A chcecie wiedzieć jak zareagował Sasuke?
- TAAAAAAKKKK!- krzyknęli wszyscy z entuzjazmem. Wszyscy oprócz jednej mlecznookiej dziewczyny.
- Nie waż się mówić, albo cię zabiję!!!!- wrzasnął znowu Uchiha.
W tych blękitnych oczach zabłysło małe światełko sprytu, a ich posiadacz stanął na stole i poprosił Kibę by ten odegrał rolę bruneta.
- Sasuke! Oto moje pierwsze życzenie! Masz zostać moim służącym!- wycelował palcem w "Sasuke".
- Cooooooo?!!!- krzyknął Kiba.- a...a...ale j...jak to ma wyglądać.
- No wiesz.- zaczął niby to obojętnie blondyn.- Rano budzisz mnie i robisz śniadanie, potem mnie kapiesz, następnie spełniasz moje zachcianki. A wieczorem...- zbliżył się do "bruneta".
- C...co?- wyjąkał tamten.
- Wieczorami przychodzisz do mojego pokoju zamykając drzwi i dostaję od ciebie wiele rozkoszy w postaci ssss....
- ssss?
- Tak. W postaci...- blondyn pogłaskał naszego niby Sasuke po policzku, a ten o mało by nie wybuchł śmiechem przez to co miał zaraz powiedzieć.
- ŻE NIBY SEX?!!
Wszyscy w pomieszczeniu na raz wybuchnęli śmiechem, a z kuchni dało się słyszeć dźwięk upuszczanych talerzy, po czym Sasuke wbiegł do pokoju i przyszpilił czerwonego od śmiechu szatyna do podłogi.
- Teraz nie żyjesz gnoju!- krzyknął i udawał, że dusi chłopaka.
 Potem wszyscy się kłócili i śmiali zarazem jak to starzy dobrzy przyjaciele.
Dopiero około dwudziestej pierwszej cała ta chołota polazła do domu i Sasuke mógł odsapnąć.
- Do końca życia będę ci wypominał jak to wykorzystywałeś swojego chłopaka.- powiedział z zamkniętymi oczami.
- Mrrr.- zamruczał blondyn siadając mu na kolanach.- Czyli znowu mam chłopaka?- wtulił nos w zagłębienie szyi bruneta, a ten dostał gęsiej skórki, ale uśmiechnął się niezauważalnie.
- Od kiedy Naruto lubi się tak przytulać?- podsycił ogień, który już płonął w nich obu. O czym myślicie?! Płomień młodości i czułości rzecz jasna! Ech...
- Od zawsze chciałem to zrobić.- wymruczał i ugryzł bruneta w małżowinę. Chłopak zarumienił się i nagle mu się coś przypomniało. Głaszcząc blondyna po plecach zapytał.
- Naruto? Co się stało z twoimi rodzicami?
W tym momencie chłopak wbił się gwałtownie w usta bruneta całując go namiętnie.
- Naru...to?- powiedział między gorącymi pocałunkami Sasuke. Gdy Naruto zaczął rozpinać guziki koszuli bruneta ten zaskoczony próbował go odepchnąć. zbliżenie się w ten sposób napawało go lękiem przez pewne wydarzenia z dzieciństwa. Cały czas próbował coś zrobić, ale Naruto był dość silny. Nie zważając na nieme protesty bruneta Naruto rozpiął ostatni guzik koszuli chłopaka i zabrał się za rozporek. To już było przegięcie. Sasuke złapał go za nadgarstki i z całej siły przygwoździł do podłogi, na którą spadli. Wtedy to zobaczył. Zarumienione policzki, zamglony wzrok i nierówny oddech.
- Upiłeś się?!! Młotku!- krzyknął brunet, a Naruto uśmiechnął się i oblizał lubieżnie usta.
- Przecież mnie takiego lubisz. Prawda?- znów ten uśmiech.
Naruto próbował oswobodzić ręce, ale nie miał szans z silnymi rękami siatkarza.
- Naruto. Lubię prawdziwego wstydliwego Ciebie.- powiedział stanowczo brunet.
- Tak też mogę.
- He?- nie zrozumiał na początku i puścił nadgarstki chłopaka dalej siedząc na jego biodrach, ale gdy Naruto zrobił TO, wtedy wszystko było jasne.
Naruto rozpiął swoją koszulę i lekko rozchylił, a spodnie również były lekko rozpięte. Wtedy Naruto wygiął się w lekki łuk, przechylił głowę na prawo patrząc wyzywająco na swojego chłopaka i założył ręce za siebie mówiąc słodkim głosikiem.
- Tylko bądź delikatny.
Sasuke nie mógł się napatrzeć i już sięgał po... no właśnie po co? W porę się opamiętał i zasłonił ręką oczy.
- Jesteś pijany! Zaraz przyniosę ci wody.- wstawał, ale zatrzymał się na dźwięk kolejnych słów pijanego nastolatka.
- Nieładnie Sasuke, oj nieładnie.
- Ale co...- zaczął ale oblał się rumieńcem widząc plamki krwi na pięknym brzuchu blondyna i czując ją na wargach.
- Mały zboczuszek.- zaśmiał się blondyn i usiadł prezentując swój tors.
- Naruto. Mógłbyś przestać mnie uwodzić.- uśmiechnął się brunet.
- Nie. Nigdy nie przestanę.- szepnął mu do ucha.
- Ale pytałem Cię wcześniej o coś.- przypomniał sobie znowu Sasuke.
- Oni nie żyją i tyle.- rzekł Naruto z kamienną twarzą.
- Ale...- znowu chciał coś powiedzieć, ale znowu Naruto pocałował go jednak krótko i czule.
- Idę spać. Jestem zmęczony.- powiedział cicho i poszedł na górę.
- Naruto. Dlaczego mi nie ufasz.- zasmucił się brunet. Zgasił światło i położył się na kanapie.

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 14 - Zaczynamy od nowa

Och jak cuuuuudnie!
Skończyłam.
Czuję się jak nowo narodzona.
Rozdział jest nawet szybciej niż myślałam.
Jestem mega totalnie zadowolona.
Czytajcie czytajcie. :D


Nie sądzicie chyba, że Naruto jest aż tak słaby. Wybił się w górę uderzając w szczękę Peina. Tym samym pozostali jego podwładni stracili czujność i Sasuke udało się zabrać broń dwóm trzymającym go mężczyznom. 
Pein zatoczył się do tyłu i wytarł krew cieknącą mu po twarzy uśmiechając się przy tym obrzydliwie.
- No no no. Nasza księżniczka jest agresywna.
Sasuke podbiegł i stanął pomiędzy Naruto a Peinem. 
- Nie waż się go tknąć! Zabiję cie jeśli to zrobisz.
Pein ku zaskoczeniu wszystkich odchylił głowę i roześmiał się tak głośno, aż echo odbijało się od metalowych ścian magazynu.
Sasuke ściągnął brwi i zerknął na chwilę na blondyna, który zabrał mężczyźnie broń i stał teraz trzymając ją obydwoma trzęsącymi rękami. 
- Naruto. Ocalę cię. Obiecuję.- uśmiechnął się brunet.
Chłopak spuścił wzrok i wysyczał coś przez zęby, a kiedy zrównał się z Sasuke wbił w niego ostre spojrzenie.
- To wszystko właśnie przez to, że cały czas chcesz mnie chronić!!! Sam też potrafię to zrobić!!! Nie jestem dzieckiem!!!- wrzasnął głośno i odwrócił wzrok gdy Pein zaczął klaskać.
- Cudowne przedstawienie. Kłótnia kochanków ze śpiącą królewną w roli głównej.- posłał im ten swój ohydny i drwiący uśmiech.
- Nie nazywaj mnie królewną!!!- krzyknął blondyn i nacisnął spust zamykając przy tym oczy.
Usłyszeli strzał, ale nie wydobył się on z broni blondyna tylko nadszedł od strony wejścia. Odwrócili się, wszyscy oprócz Peina, obok którego ze świstem przeleciała kula. Uśmiechnął się triumfująco.
- Troszkę się spóźniłeś, a co najważniejsze nie trafiłeś- spojrzał na osobę w wejściu.- Itachi.
- Pein.- szepnął z wściekłością i zaczął do niego podchodzić.
Tymczasem Naruto zastanawiał się dlaczego broń nie działa. Sasuke milczał. Nie wiedział co ma robić. Chciał pomóc Naruto, ale teraz przylazł jeszcze Itachi. W dodatku nie sądził, że ta jego "nadopiekuńczość" (on i tak sądził, że za mało się opiekuje blondynem) tak przeszkadza jego chłopakowi. Teraz mógł go ponownie tak nazywać, mimo wszystko przecież go kochał.
W tym momencie był bezradny.
Itachi stanął dwa metry od Peina i wycelował w niego bronią.
- Zabiję cię. Tu i teraz. Odpowiesz za wszystko. Odpowiesz za to co zrobiłeś Sasuke i mojej rodzinie!!!- krzyknął i ponownie z zimnej metalowej broni wystrzeliła kula, ale niestety tamten się uchylił.
- Itaś. Przecież już kiedyś próbowałeś. Mnie nie da się zabić.- ostatnie zdanie powiedział z tajemniczością w głosie, a po chwili się uśmiechnął i wydał polecenie- Strzelać!!!
Wszyscy jego podwładni wykonali polecenie, ale z żadnego pistoletu nie wystrzeliła ani jedna kula.
Teraz Wielki Pein spanikował.
- Powiedziałem strzelać!!!
- Ojojoj. Czyżby broń nie działała?- zripostował pewien długowłosy blondyn stanąwszy uprzednio obok dwóch licealistów.
- Deidara! Co to ma znaczyć!!! Teraz zabiję cię na pewno. Zobaczysz!!!- krzyknął Pein, a wyglądał przy tym jak obłąkany.
- Łapać ich!!! Uchihę i Deidarę!! Zapłacą za to!!!- wydał kolejne polecenie. Około dwudziestu mężczyzn rzuciło się na nich. Pein zaczął podchodzić do nastolatków. Sasuke widząc to, od razu stanął przed blondynem.
- Ja nie mogę cię jeden raz obronić?!- krzyknął blondyn i wyszedł naprzód rozkładając ręce jakby oddawał się w ofierze.
- Nie możesz!
- Dlaczego?! Kocham cię i nie zabronisz mi tego!!!
- On może cię zabić!!!
- No i co z tego?! I tak cię obronię.- rzekł stanowczo.
- Młotku! Przecież jak umrzesz to ja też będę musiał się zabić.
- A ja to co? Myślisz, że jak ty zginiesz, to ja będę chodził ucha hany?
- Nie, tylko...
- Zamknąć się gołąbeczki! Pogruchacie sobie w grobie!- uśmiechnął się i wyciągnął z kurtki broń. Wycelował i...
Obaj chłopcy szybko złapali się za ręce i zamknęli oczy niezdolni się choć odrobinę ruszyć.
Ale nic nie poczuli. Ani jeden, ani drugi.
Gdy otworzyli oczy przerazili się nie na żarty. W tym momencie do magazynu wparowała policja i zgarnęła wszystkich, a Pein śmiał się i wciąż powtarzał tylko "Tak wygląda zemsta".
   Na ziemi przed nimi leżał nieprzytomny Itachi. Krew, wszędzie pełno krwi. Z tego co słyszeli Pein strzelił trzy razy. Itachi miał zakrwawione ramię i głowę. Ale gdzie trafiła trzecia kula?
- I...I..ta...chi.- wyjąkał Sasuke i opadł na kolana obok brata. Naruto stał nad nim i wołał policjantów. Krzyczał żeby wzywali pogotowie.
Kiedy Sasuke był w szoku, Naruto wraz z pomocą policjanta zatamował krwawienie starszego Uchihy, a sam syknął z bólu.
Sasuke odwrócił się i jak przez mgłę spojrzał na blondyna.
- To nic. To tylko...- niestety nie dokończył. Z daleka słyszał tylko jak Sasuke go woła. To był jego Sasuke. Tylko jego i nikogo więcej.


*****

Gdy się obudził jego oczom ukazały się znajome twarze. Na łóżku siedziała Sakura głaszcząc go po ramieniu, Hinata dolewała kwiatkom wodę, Kiba wpatrywał się w niego stojąc naprzeciwko. W drzwiach stał również Kakashi z Iruką. Po chwili zauważył, że do pokoju wchodzi jeszcze Neji i Suigetsu niosąc napoje.
- Ciii. Budzi się.- powiedziała cichutko Sakura.
- Jestem w szpitalu.- stwierdził blondyn.
- Brawo za spostrzegawczość.- warknął Kiba.
- Daj spokój. Nie musisz od razu się złościć.- upomniała go Sakura.
Nagle Naruto poderwał się i złapał dziewczynę za ramiona.
- Sasuke! Gdzie Sasuke?! A Itachi?!! Nic im nie jest?!! Muszę...
- Spokojnie. Już dobrze. Itachi śpi, a Sasuke jest teraz u niego.- zaoponował Kakashi.
- Jak mogłeś narazić się na coś takiego!!!- znów krzyknął Kiba i wyszedł.
- Pójdę z nim pogadać.- powiedziała Sakura i przytuliła chłopaka.- Dobrze, że jesteś cały.
- Naruto-kun. Te kwiaty dają moc szybkiego leczenia, więc wracaj szybko do zdrowia.- Hinata (któż by inny) zacisnęła ręce w pięści w geście determinacji.
- Arigatou. Są śliczne.- uśmiechnął się chłopak.
- Wiesz co Naruto. Ty masz jakąś dziwną moc pakowania się w kłopoty.- westchnął Iruka.- To była mafia!!! I to jeszcze PEIN!!! To psychopata jakich mało!!! Jak mogłeś się w to wpakować!!!- wybuchnął w końcu Iruka.
- Przepraszam Iruka-sensei. Wiecie co mi poprawi zdrowie i humor?
- Co?- wszyscy popatrzyli na niego wyczekująco.
- RAMEN!!!- krzyknął wniebogłosy i tym sposobem rozbawił wszystkich przyjaciół. Wszystkich oprócz tych dwojga.

   Sakura przysiadła obok szatyna, który siedział z twarzą w dłoniach ledwo powstrzymując się od płaczu.

- A to ty mówiłeś, że za bardzo mu matkuje!- krzyknęła i walnęła chłopaka z całej siły w plecy, aż zatoczył się do przodu i kaszlnął głośno.
- Jesteś strasznym hipokrytą!- spróbowała ponownie, ale chłopak nie odwrócił się w jej stronę. Nie uśmiechnął się jak zwykle i nie powiedział "To po prostu straszny idiota." Stał i milczał.
Dziewczyna wiedziała, że teraz tylko ona może mu poprawić humor.
- Kiba. Nic mu nie jest. On żyje i jest szczęśliwy.- uśmiechnęła się znowu do niego podchodząc. Odwróciła go w swoją stronę - nie opierał się - i przytuliła do swojego ramienia. Teraz głaskała go po włosach jak małe dziecko, ale jemu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Ja po prostu nie mógłbym sobie wyobrazić życia bez niego. Uratował mnie i zmienił.- szepnął i roześmiał się gorzko.- w pewnym sensie jestem od niego uzależniony. Szczerze mówiąc byłem zazdrosny. O niego i Sasuke. On już nie będzie nas potrzebował.
- Zwariowałeś?! Zawsze będę was potrzebował!!!
Oboje spojrzeli na blondyna idącego w ich stronę, a Kiba spalił buraka, więc odwrócił się szybko, a Sakura roześmiała się głośno.
- Naruto! Ty to masz wyczucie czasu. Hahaha!
- A jak! W końcu jestem Uzumaki Naruto i mam najwspanialszych przyjaciół jakich można mieć!!!
Kiba odwrócił się i odwzajemnił uśmiech.
- A ty Kiba nawet nie myśl, że kiedykolwiek przestanę was potrzebować.- udał naburmuszenie.- Kto będzie mnie pocieszał jak się z Sasuke pokłócę, albo z kim mam jeść Ramen co? W stu procentach was potrzebuję, a wy mnie!!!- wyszczerzył się i wystawił kciuk.
- Tak, wiem, wiem!!! Dosyć tego dobrego! Wracaj do łóżka idioto!!- krzyknęła Sakura.
- No czar magicznej chwili prysł.- wzruszył ramionami blondyn.
- Leć do łóżka, albo cię skopię!
- AAAAAAAAA!!!!!- zaczął krzyczeć i biec przez korytarz, a dziewczyna zatrzymała się jeszcze i stojąc tyłem do szatyna powiedziała.
- Naruto zawsze będzie nas potrzebował tak jak ja zawsze będę potrzebować ciebie.- i pobiegła dalej krzycząc za chłopakiem.
Gdyby teraz zobaczyła Kibe to pewnie zrobiłaby to samo co on. Spalił największego buraka świata.
- Ona mnie potrzebuje. Potrzebuje... mnie.- szepnął i dobry humor mu wrócił.- No, to teraz biorę się do roboty.

- Itachi. Gdybyś zginął i ty i Naruto to ja bym się załamał. Nie potrafiłbym żyć. Przepraszam, że was w to wpakowałem. Naprawdę mi przykro. Nie chciałem!!! Chciałem to załatwić sam, ale byłem za słaby. Znowu musiałeś mnie ratować!- krzyknął Sasuke, a łzy od dobrych kilku minut kapały na białą pościelą pod którą leżał jego brat.- Szkoda, że mnie nie słyszysz.- westchnął głośno.

- Gdzieś słyszałem, że podobno ludzie w śpiączce słyszą wszystko. Po prostu nie mogą na to zareagować.
Chłopak odwrócił się i uśmiechnął blado na widok swojego nauczyciela opierającego się o futrynę. Ten po chwili wszedł zamykając drzwi i stanął obok chłopaka.
- Mówisz, że słyszą?
- Wybaczę ci ten raz nie nazwania mnie senseiem, a oni słyszą. Wszystko. Zdradzę ci sekret skąd to wiem.
Brunet wyraźnie się zaciekawił. Była to jakiegoś rodzaju chwilowa odskocznia od tych wszystkich negatywnych uczuć, które w nim siedziały.


 Mężczyzna postawił sobie krzesełko i usiadł opierając się o jego brzeg. Wpatrując się w chłopaka zaczął opowiadać.
- Kiedy byłem w liceum przydarzyło mi się coś podobnego.
- Zapadłeś w śpiączkę?
- Nie. Mój przyjaciel. Wdał się w bójkę. On był jeden, a ich sześciu. Uwielbiał takie bitwy. Ja w miarę możliwości go kontrolowałem, ale nie zawsze byłem w stanie. Po tej bójce tak mocno go pobili, że zapadł w śpiączkę.
- On żyje?- spytał ostrożnie.
- Tak. Teraz tak, ale wtedy byłem przerażony nie na żarty. Leżał uśpiony przez pół roku. Starałem się przychodzić do niego codziennie i zawsze przekonywałem siebie „To dziś, dzisiaj się obudzi. Na pewno”. Każdego dnia to sobie powtarzałem. Był moim przyjacielem i nadal nim jest. Tylko tobie to powiem, bo ty jesteś w prawie identycznej sytuacji.
Chłopak nadstawił uszu i czekał, bo opowieść zrobiła się naprawdę interesująca.
- Każdego dnia mówiłem mu o tym co się działo, jak u mnie w domu, jak trzymają się jego rodzice i że wszyscy w klasie chcą wiedzieć czy nic mu nie jest.
Pewnego dnia nie wytrzymałem. Dla mnie trwało to za długo. Nie mogłem z nim pogadać, nie mogłem zobaczyć jak się uśmiecha, ani jak przeprasza mnie za to, że znowu się bił.- parsknął śmiechem.- Po tych bijatykach zawsze przychodził do mnie, a ja już miałem przygotowaną apteczkę i wszystko co potrzebne.
- A dałbym głowę, że to ty w czasach szkolnych rozrabiałeś.- uśmiechnął się brunet.
- Mogę na takiego wyglądać. Tego dnia kiedy nie wytrzymałem nachyliłem się do niego i płakałem, najgłośniej jak potrafiłem. Wiesz co mu wtedy wykrzyczałem?
- No co?- szepnął.
Nastąpiła chwila ciszy, a napięcie rosło i rosło i rosło i…
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Jak na coś wpadniesz to mi powiedz. Może trafisz.- uśmiechnął się cwaniacko Kakashi.
- No nieeeeeee.- jęknął brunet.- Chcesz mnie trzymać w niepewności!!!!
- Oczywiście. W końcu nauczyciel tylko daje wskazówki, a nie całe odpowiedzi.- znów uśmiechnął się cwaniak jeden. (Jak on wie to jest fajnie. Ja też chcę wiedzieć co mu powiedział ten jego przyjaciel!!! Jakieś pomysły?)
- Jesteś wredny.- skwitował chłopak i poczuł jak coś uderzyło go w głowę.
- Trzymaj. To nieodpowiednia chwila, ale to prezent na twoje urodziny.
Chłopak obojętnie rozpakował prezent po czym zarumienił się lekko, ale i z błyszczącymi oczami przyglądał się mu.
- I jak?
-To… skąd… i jak… przecież. Skąd wiedziałeś, że…- plątał się.
- Obserwuję Sasuke, a poza tym mamy podobny gust jeśli chodzi o literaturę.
- Co? Ale jak to?!
Nauczyciel uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Ale przecież tego nawet nie ma jeszcze w księgarniach!- krzyknął nadal przejęty chłopak.
Cieszył się. To nie było nic złego, potrzebował tego.
- Mam swoje kontakty.- puścił mu oczko.- aha i Sasuke!- zawołał przed wyjściem i szepnął.- Niektóre momenty pomiędzy Takano, a Onodera mogą ci się przydać potem z Naruto.
- Sensei!!!- żachnął się i zarumienił.
- Hehehe. Chodź. On już się obudził.
- Nic mu nie jest?- spytał niepewnie.
- Ma lekką ranę po postrzale na udzie. Siostra powiedziała, że jeśli ktoś chce to może mu pomagać.- powiedział niewinnie.
- W czym?- spytał ostrożnie chłopak.
- W takich podstawowych sprawach.- powiedział i wyszedł z pokoju.
Chłopak ruszył za nim do pokoju blondyna.
- Czyli?
- No wiesz. Mycie, ubieranie się, czesanie i tym podobne. Ja bym skorzystał z okazji.
- Kakashi! Przestań!
- Dobra, dobra. Już przestaję.

   Naruto mimo przyjemnej rozmowy z przyjaciółmi czekał, aż przyjdzie Sasuke. Wypatrywał go co chwilę. Kiedy wrócił z Sakurą i Kibą do pokoju dziewczyna go skarciła. W końcu był ranny, ale przez chwilę poczuł się naprawdę dobrze. Ale co poradzić. Z dziewczynami się nie dyskutuje.
- Yo!- wszedł do środka Kakashi uśmiechając się od ucha do ucha.- Sasuke do nas wrócił.
Wrócił? Pomyślał Naruto i od razu zadał nurtujące go pytanie.
- A właściwie jak długo spałem?
- Tydzień. Byliśmy naprawdę przestraszeni. Teraz to będę ci bardziej matkować niż kiedykolwiek wcześniej.- powiedziała stanowczo różowo włosa.
Sasuke uśmiechnął się do blondyna, a ten nieśmiało odwzajemnił uśmiech i spuścił wzrok.

- Dobra dzieciaki! Już późno! Pozwólmy Naruto odpocząć!- pouczył wszystkich Iruka.
- Dobra! Trzymaj się stary!- krzyknął Suigetsu.- Do zobaczenia Sasuke!
- Zdrowiej Naruto-kun
- Masz mi nie wstawać z łóżka!- upomniała chłopaka przyjaciółka.
- Naruto. Naprawdę o siebie dbaj, a jak wyzdrowiejesz to zagramy w piłkę!- uśmiechnął się Kiba.
Kiedy wszyscy już wychodzili Naji szepnął do blondyna.
- Opiekuj się Sasuke. On ciebie teraz potrzebuje.
- Pewnie.- uśmiechnął się w odpowiedzi rumieniąc się lekko.
Kiedy wszyscy byli już w korytarzu Kakashi zatrzymał w drzwiach Irukę i spojrzał sugestywnie w stronę bruneta.
- Nie martw się! Iruka z tego wyszedł, Itachiemu też nic nie będzie!
- Kakashi!!! Nie martw się Sasuke. A ty o czym teraz mówisz co!!!- wydarł się Iruka i wyszedł.
Białowłosy puścił oczko do chłopaka, a ten uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Czyli to Iruka był tym chłopakiem. Hehehe. Nie spodziewałbym się tego.
- Co?- odezwał się blondyn.
- Nie nic. Jak się czujesz?
- Trochę mnie boli, ale dobrze.- uśmiechnął się.
- Przepraszam.- szepnął.
- He?...
- Za to wszystko. To dlatego, że nie potrafiłem dać sobie sam rady.
- Sasuke.- szepnął czule blondyn i pogłaskał chłopaka po włosach, a ten spojrzał na niego zdziwiony.- Ktoś mi kiedyś powiedział, że tylko człowiek który odnajduje pomoc w bliskich jest silny i wygrywa. Ten, który próbuje wszystko zrobić sam jest z góry przegrany. Sasuke. Nic tu nie jest twoją winą, a kiedy Itachi się obudzi powie ci to samo.
- Dziękuję. Naruto?
- Hmm?
- Kocham cię.- powiedział patrząc prosto w oczy blondyna.
- C... Nie mów takich rzeczy teraz!!!- odwrócił wzrok.
- Ale to prawda! Jesteś słooooodki.- uśmiechnął się brunet
- Nie mów tak o facecie!
- Ale jesteś.
- Przestań.
- Naruto.
- Cze...- nie dokończył pytania gdyż Sasuke wpił się w jego usta z szybkością światła. Naruto nie protestował.
 Zarzucił mu ręce na szyję i coraz bardziej intensywnie oddawał pocałunki.
- Mówić nie mogę, ale pokazać już tak?- spytał złośliwie brunet.
- Przestań. W takim momencie psujesz atmosferę.
- Wcale nie.- odpowiedział z szelmowskim uśmieszkiem i ponownie pocałował chłopaka. Krótko, ale czule.
- Jestem teraz szczęśliwy. To tylko dzięki tobie. Naruto. Kakashi coś dał mi na urodziny .- rzucił mangę na łóżko.- Powiedział, że niektóre momenty mogę wykorzystać.- podniósł sugestywnie brwi.
- Sekai ichi hatsukoi? Przecież tego tomu jeszcze nie ma w sklepach.
- Skąd wiesz?
- Patrzyłem.
- Dlaczego?
- Oj... no. Chciałem ci kupić.- powiedział rumieniąc się lekko.
- Hehehe. Kocham cię na zabój Naruto.
- Ja też... kocham cię. Przygotuj się na to, że jak wyjdę ze szpitala to ani na chwilę nie spuszczę cię z oka.
- Będziesz ze mną cały czas?- spytał sugestywnie podnosząc brwi, młotek nawet nie wiedział co mu się tam roi w głowie.
- Cały czas.- potwierdził blondyn z determinacją.
- Nawet w nocy?
- Tak!- krzyknął szybko, ale gdy zorientował się o co mu chodziło szybko dodał.- No wiesz! Chodzi o to, że... że po prostu pooglądamy filmy i...i...
- i co?
- oj no Sasuke! Przestań być taki pewny siebie. Wiem! Będę w szpitalu jeszcze trochę. Mam pomysł. Zagrajmy w kamień, papier, nożyce. Jeśli ja wygram spełnisz moje 5 życzeń, a jeśli ty to ja twoje 6.
- Dlaczego ja dostałem bonus?
- Bo na razie nie mogę się za bardzo ruszać i będziesz musiał trochę poczekać. Okey?
- Dobra. Zagrajmy. Raz, dwa, trzy...
Zagrali trzy rundki, a wygrał...

Sweeetaśmy obrazek prawda?

wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział 13 - Ty Tylko zły Sen

Muszę wam powiedzieć, że prawie płakałam pisząc to. Nie mam już nerwów, więc na dziś koniec. Dziękuję za czytanie moje bloga i kocham moich bohaterów.
Miłego czytania. 
Kocham Was.
Szczęśliwego Nowego Roku.


Sasuke wrócił do domu późnym wieczorem. Nawet nie pofatygował się, aby pójść po schodach do swojego pokoju tylko od razu rozwalił się na kanapie w salonie. Ten dzień był dość wyczerpujący. Wiedział, że Naruto i tak nie zrezygnuje i będzie chciał się dowiedzieć co jest grane. Tak więc brunet obiecał mu, że powie kiedy będzie gotowy i na razie niech nie naciska. Naruto się zgodził i resztę dnia spędzili razem nad rzeką rozmawiając i o dziwo nawet się śmiejąc. Sasuke naprawdę się bał. Niemożliwym było to, aby nikt ich wtedy nie widział. Miał na myśli nikt z Tej bandy. To jest chyba ten czas, w którym należy wyjaśnić dlaczego to Sasuke ma odpowiedzieć za błędy swojego brata i "tamtej dwójki" jak to określił Pein.

   Tę historię należy zacząć wydarzeniem sprzed 4 lat. Nasi główni bohaterowie byli wtedy w piątej klasie podstawówki. Rodzice Naruto i Kohohamaru jeszcze żyli tak samo jak rodzice Sasuke. Itachi miał wtedy 21 lat. Chciał zostać wielkim malarzem, ale nie wszystko poszło tak jak chciał. Firma jego ojca zaczęła popadać w długi przez co jego rodzina traciła środki na życie. Itachi chciał pomóc pracując w firmie, ale ojciec się nie zgadzał. Jednego wieczora kiedy brunet wracał zmordowany z jednej pracy w barze zaczepił go pewien zakolczykowany gość.
- Dobry wieczór. Uchiha Itachi prawda?
- Skąd mnie znasz?- spytał podejrzliwie.
- Po prostu obserwowałem cię od niedawna i wiem, że twoja rodzina potrzebuje pieniędzy.-
- Nie obchodzi mnie praca u ciebie jeżeli chcesz mi ją zaproponować.- odwrócił się i ruszył dalej. Niczym niezrażony nieznajomy ruszył za nim.
- Ta praca jest prostsza i lepiej płatna.- próbował go zachęcić.- Mógłbyś spędzać więcej czasu z bratem.
Itachi zatrzymał się. Prawdą było to, że bezgranicznie kochał młodszego braciszka. Trudno było to pojąć komukolwiek innemu niż jego matce,ale mógł zrobić dla Sasuke wszystko.
- Jeżeli to coś nielegalnego to...
- Itachi. My się chyba nie zrozumieliśmy.- zaczął z chytrym uśmieszkiem i wyciągnął nóż.- Ja CHCĘ żebyś dla mnie pracował. Jeśli się nie zgodzisz już więcej nie spędzisz czasu z bratem.
- Chcesz mnie zabić?- spytał spokojnie Uchiha.
- Nie ciebie.- Zaprzeczył.- Ale Sasuke owszem.- i znowu ten uśmiech.
    W taki właśnie sposób Itachi zaczął pracować na Peina. Nienawidził tej pracy. Nienawidził tych dragów i innych używek i nie chciał ich sprzedawać, ale musiał. W tej tajnej organizacji nazwanej przez Peina "brzaskiem" większość chciała mieć taką łatwą pracę, ale Itachi znalazł wśród tych ludzi przyjaciół. Prawdziwych. Deidara i Sasori. Oni byli tą ową "dwójką". We trójkę poszli na policję i wszystko opowiedzieli. Policjanci złapali wielu pracowników Peina, ale nie jego samego. Byli też przy tym jak z budynku po kolei wyprowadzali wszystkich przestępców w tym również jednego ucznia podstawówki.
- Sasuke!!!- krzyknął wtedy Itachi i podbiegł do brata.
- Itachi? Co ty tu robisz?- przestraszył się.
Starszy dał znak policjantowi, aby puścił młodego, który stanął i tylko patrzył na starszego brata.
- To ja się ciebie pytam! Co ty tu robisz Sasuke? Co oni ci zrobili? Jesteś ranny?- zadawał milion pytań na sekundę.
- Nic mi nie jest. Ja też...
- Co?
- Ja też dla niego pracowałem.- powiedział cicho spuszczając wzrok.
- Dlaczego?! Sasuke? Dlaczego!!!!- potrząsnął piątoklasistą.
- Bo... Bo on powiedział, że muszę. Jeśli bym tego nie sprzedawał to on by zabił ciebie i mamę i tatę też. Nie chciałem na to pozwolić.- rozpłakał się.
- Już Sasuke w porządku.- przytulił brata.
   Tego dnia Sasuke bardzo się zmienił. Okazało się bowiem, że mężczyźni którzy pracowali dla tego zwyrodnialca Peina znęcali się nad młodym Uchihą. Nad małym około dwunastoletnim chłopcem. Znęcali się nie tylko psychicznie, ale i fizycznie w sposób bestialski. Itachi był na siebie jeszcze bardziej wściekły kiedy okazało się, że parę razy go zgwałcono. Nienawidził siebie, ale jeszcze bardziej nienawidził Peina. Chciał go zabić, ale ten uciekł i już więcej się nie pokazał. 
    Parę dni później gdy państwo Uchiha jechało na spotkanie w ich samochód wjechał tir. Umarli na miejscu. Itachi dowiedział się pierwszy. Usiadł w kuchni i schował twarz w dłoniach. Płakał. Musiał się wypłakać teraz. Sam, aby potem nie okazać słabości przy Sasuke.
- Dlaczego teraz? Mamoooooo!!! Tatooooo!!!- płakał głośno wołając rodziców na różne sposoby, ale oni i tak nie wrócili. Już nigdy. Kiedy Sasuke wrócił ze szkoły zastał starszego brata w kuchni z pogrzebową miną.
- Itachi? Co się stało? Gdzie mama? Obiecała, że zrobi mi dzisiaj budyń. Nie mogę się doczekać.- zaśmiał się i oblizał usta.
- Mama nie wróci.- powiedział matowym głosem stojąc tyłem do młodszego brata.
- Co? Musi zostać w pracy? Ale obiecała.- naburmuszył się niczego nieświadomy Sasuke.
Itachi ukląkł przed nim i spojrzał na niego smutnymi oczami. 
- Posłuchaj mnie uważnie Sasuke.- złapał młodszego brata za rękę.- Rodzice jechali na spotkanie i... i...
- i co?- ponaglał starszego brata Sasuke.
- I mieli wypadek...
- Są w szpitalu?- przestraszył się młody Uchiha.- Trzeba do nich szybko jechać.
- Nie trzeba.
- Och. A więc są cali? Jakie szczęście...
- Nie.
- Hm?
- Sasuke. Mama i tata. Oni... nie żyją.
    Nastąpiła cisza podczas której słychać było tylko zegar tykający w kuchni i muchę, która latała gdzieś ponad ich głowami.
- Mama i... tata... oni... co?- szeptał cicho chłopiec.
- Sasuke. Wszystko będzie dobrze obiecuję.
- Wcale nie będzie!!! Przecież oni już nie wrócą!!! To jak... jak to się stało!!!! Nie!!! Nie!!! Nie!!!- wrzeszczał i płakał histerycznie Sasuke.
    Od tego dnia przestał się odzywać. Do nikogo nic nie mówił. Itachi zabrał go do domu Deidary i Sasoriego, którzy na razie mieszkali razem, a sam szukał pracy. Sasuke nie odzywał się przez długi miesiąc. Ale pewnego dnia wpadł do domu i powiedział, a raczej krzyknął.
- Co na obiad?!
Itachiego wówczas nie było, a pozostała dwójka wyjrzała z kuchni i wytrzeszczyła oczy.
- Sasuke? Dobrze się czujesz?- spytał niepewnie blondyn.
- Dobrze. Tylko mógłbyś mi nalać mleka.- poprosił młody.
- A! Tak, pewnie!- Deidara szybko wbiegł do kuchni i w pośpiechu szukał szklanki.
Natomiast Sasori podejrzliwie przyglądał się piątoklasiście, ale za chwilę razem z nim wszedł do pomieszczenia.
- Proszę!- niemalże krzyknął blondyn podając Sasuke szklankę. Chłopiec wypił wszystko za jednym razem.
- I jak?- spytał znowu Deidara.
- Pyyyyyyyycha!!!- uśmiechnął się szczęśliwy brunet.
- Sasuke? Co się stało?- zdziwił się czerwonowłosy i wskazał poobdzierane łokcie i kolana bruneta.
- A. To? To nic. Tylko się przewróciłem, a właściwie przewróciłem kolegę i musiałem go odprowadzić do pielęgniarki. Mi dała plastry, a Naruto zasnął u niej w pokoju.
- Naruto?- powtórzyli jednocześnie w zamyśleniu.
- Yhm. Kolega z klasy. Pewnie ma zagraniczne korzenie, bo ma jeszcze bardziej blond włosy od ciebie Deidara.- znowu się uśmiechnął.
    Chłopaki byli w szoku. W końcu nie odzywał się ponad miesiąc i nagle uśmiecha się jak gdyby nigdy nic. Dziwne. Tego dnia również Itachiemu się poszczęściło. Znalazł pracę. Malował obrazy dla takiej małej firmy, więc razem z Sasuke się przeprowadzili. Parę tygodni później Deidara  musiał wyjechać do Anglii, ale nie stracili ze sobą kontaktu. Jeśli chodzi o Sasoriego to ten został w swoim mieszkanku i nie miał zamiaru się z niego ruszyć.

    Oto cała historia opowiedziana w takim minimalnym skrócie. Jak widać podczas mojego opowiadania nasz licealista uciął sobie drzemkę. Leżał teraz na kanapie i śnił. Po jego minie można było stwierdzić, że o czymś przyjemnym.
    Naruto także wrócił teraz do domu i mimo jakiegoś wewnętrznego niepokoju cieszył się, że w jakimś sensie wszystko wróciło do normy. Dotknął z czułością małej paczuszki spoczywającej na dnie jego kieszeni. Rozebrał się i odniósł małe zawiniątka na swoje miejsce pod biurkiem, po czym zszedł i położywszy się na kanapie włączył telewizor. Po jakimś czasie podobnie zresztą jak Sasuke zasnął.
- Dam radę Sasuke... Nie martw się... Ochro...nie cie.- wymamrotał cichutko i już spał jak zabity.

*****

Co?... Gdzie ja jestem?
Naruto chciał się podnieść, ale coś mu to uniemożliwiało. 
Co? Moje ręce!
Próbował jakoś wyślizgnąć się z węzłów, ale nie potrafił. Patrzył na wszystko zamglonym wzrokiem i nie miał siły żeby się podnieść.
Ktoś się nad nim pochylił i wziął jego twarz  w dłonie.
- Nareszcie sie obudziłaś śpiąca królewno! Nie strasz nas tak!- powiedział kpiąco jakiś mężczyzna koło czterdziestki i rzucił blondynem.
- Gdzie... ja...- mamrotał cicho chłopak.
- A no tak! Jesteś w moim domu krótko mówiąc.- zaśmiał się obleśnie.
-Kim ty...- mówił wciąż cicho.
Z tego co zrozumiał to został porwany i wstrzyknięto mu jakiś narkotyk.
- Gdzie moje maniery! Przepraszam! Przecież my się nie znamy! Sasuke nas sobie nie przedstawił. Nazywam się po prostu Pein. Najbardziej poszukiwany handlarz narkotyków i zabójca w Japonii.- znowu uśmiechnął się bezczelnie.
- Dlaczego mnie tu trzymasz?- spytał już przytomnie chłopak i dźwignął się do postawy siedzącej.
- To proste. Chcę się poznęcać nad Sasuke.
Sasuke? Blondyn od razu się szarpnął, ale sznury dalej nie chciały puścić. Nogi też miał związane. Paranoja! Jak licealista mógł się wplątać w takie bagno!
- Do czego ja ci jestem kurwa potrzebny?!- wrzasnął już całkiem trzeźwo.
- Ojojoj. Jakie słownictwo. Rodzice cię nie nauczyli, że starszych się szanuje.- przy ostatnim słowie kopnął chłopaka po twarzy.
Pein podciągnął go za włosy i spojrzał głęboko w oczy z kpiną odczuwalną na kilometr. Naruto plunął mu prosto w twarz.
- Smarz się w piekle! To przez ciebie Sasuke się taki stał! Zdechnij!!!
Dwóch osiłków ruszyło się, ale mężczyzna powstrzymał ich.
- Spokojnie. Za niedługo zrobi się zabawniej. Poczekajmy tylko na Sasuke.
Splunął przed chłopakiem i razem ze swoimi sługusami opuścił pomieszczenie pozostawiając Naruto w zupełnych ciemnościach.
- Sasuke. Nie przychodź tu. Błagam cię. Nie przychodź. Nie przychodź. Nie...- siedział tam w kółko powtarzając to samo.
Okropnie się bał. Przez swoją głupotę naraził nie tylko siebie, ale również osobę którą kochał. Nie mógł sobie tego wybaczyć.

*****

- Wujku! Nadal go nie ma! Kiedy wrócisz?! Poszukajmy go razem.- szlochał Konohamaru do słuchawki.
- Jeszcze muszę zostać w pracy. Naruto na pewno jest cały. Nie martw się. Lece. Papa- podtrzymał go na duchu Jiraya.
- Tak. Na pewno nic nie jest. Pewnie by zadzwonił gdyby tak było!- krzyknął wkurzony Konohamaru i już wybierał numer do osoby odpowiedniej.- Sakura Onee-chan? Tak. Nie ma u ciebie braciszka?
- Naruto? Nie. Nie widziałam go dzisiaj. Co się stało?
- Po prostu go nie ma, a jego kurtka wisi na wieszaku. Nie wziął też telefonu. To do niego niepodobne.
- Masz rację. Konohamaru. Zostań w domu na wszelki wypadek, a ja pójdę do Kiby.
Z racji tego, że mieszkali koło siebie szybko pobiegła do przyjaciela i wszystko wyjaśniła.
- Masz rację. To faktycznie do niego nie pasuje. Dzwoniłaś jeszcze do kogoś? Może jest u Sasuke.
- Phie... Dlaczego miał by u niego być?!- syknęła.
- Spokojnie, ale może się pogodzili.- próbował Kiba.
- Na pewno nie!
- Spróbujmy. Ja zadzwonię.
- Jak chcesz.- pozwoliła ze złością.
Szatyn wykręcił numer i ze zwierzakiem na swoich kolanach zadzwonił do domu Uchihy.
- Halo? Jest Sasuke?
- Nie. Mówi Itachi. Właśnie miałem dzwonić czy nie ma go u ciebie albo Sakury.
- Naprawdę? Ja chciałem spytać czy może nie ma u was Naruto.- powiedział ze zdziwieniem.- Itachi. Zaraz będę u ciebie z Sakurą.
- Okey.
   Jak powiedział tak szybko z Sakurą pobiegli do domu przyjaciela. Pogadali i nie mogli zrozumieć co się dzieje.
- Muszę wam coś pokazać.- powiedział poważnie Itachi i wyszedł z pokoju po czym wrócił trzymając w ręku pigułki i proszki.- To od niedawna sprzedaje Sasuke.
- Nie. Niemożliwe! Nie znowu!- złapał się za głowę Kiba.
- Znowu?- zdziwił się brunet.
- Kiba. Powiem mu.
Chłopak skinął.
- Kiedyś Kiba sprzedawał narkotyki i gdyby nie Naruto to niewiadomo co by się stało z nim, z naszą przyjaźnią.- wyjaśniła.
- Rozumiem. Kiba. Nie martw się. Ja też musiałem to sprzedawać, inaczej Pein...
- CO?!- krzyknął znowu spanikowany Kiba
- Pracowałem dla tego skurwiela.- powiedział smutno.
- Nienawidzę go!!!- wrzasnął niespodziewanie szatyn.- Rozpieprzył mi rodzinę!!! Przez niego... Teraz chce dorwać Naruto i Sasuke- przeraził się.
- Po moim trupie.- postanowił Itachi i zaczął się ubierać.- Wracajcie do siebie i w razie co miejcie przy sobie komórki. Robi się gorąco, więc zostańcie razem.
- Idę z tobą!!! Ta szmata chce zabić moich przyjaciół!!!
- Kiba.- zaczął spokojnie Itachi.- Naruto by mi potem nie wybaczył, że cię zabrałem. Nie martw się  Załatwię to.- ostatnie zdanie wypowiedział z chytrym uśmieszkiem.

*****

- Gdzie on KURWA jest!!! Gadajcie!!!- wrzeszczał Sasuke do trzech strażników w magazynie. Byli cali poobijani i we krwi.
- Mu nie...
- Śpiewaj albo cię zabije!!! Rozumiesz?!! Gadaj!!!- potrząsał jednym z nich oszalały z wściekłości Sasuke. Był przerażający i płonął nienawiścią skierowaną tak naprawdę tylko do jednej osoby.
- N...Na W...Wakashiki Centre. W... W ma... magazynie.- wyjąkał przerażony mężczyzna.
Chłopak rzucił nim o ścianę i ruszył na tę ulicę z zamiarem zabicia. Licealista z rządzą krwi. Straszne.
Wszedł do magazynu. Cisza.
- PEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEIN!!!!!- wydarł się najgłośniej jak umiał.- WYŁAŹ!!! NIE BĘDĘ SIĘ Z TOBĄ BAWIŁ!!! ODDAWAJ NARUTOOOOOO!!!!- dyszał z wściekłości.
- Sa... Sasuke?- usłyszał zachrypnięty głos.
- Naruto!- krzyknął i podbiegł do pobitego i krwawiącego blondyna.- O Boże! W co ja cię wpakowałem.
- Przyszedłeś. Jednak Bóg nie wysłuchał mojej modlitwy. Teraz cię zabiją.- zapłakał gorzko.
- Naruto. Oczywiście, że przyszedłem i oboje z tego wyjdziemy. Obiecuje ci to.- pogłaskał go po splamionych krwią włosach i przytulił.
- How sweet!!!- usłyszeli kpiący głos i już po chwili Sasuke stał z pistoletem wycelowanym w Peina, za którym stało z dziesięciu jego ludzi.
- Wypuść go.- powiedział lodowato.
- Przykro mi, ale nie mogę. Dopóki go mam ty jesteś w mojej garści.
- Zamknij się!!! Wypuść go, a ze mną zrób co chcesz!
- Tak bardzo się za mną stęskniłeś Sasuke?
- Zamknij się.
- Za moim uśmiechem?
- Cicho bądź.
- Za moim dotykiem?- z każdym pytaniem coraz bardziej się przybliżał.
- Za moim oddechem?
- Zamknij się. Zamknij się. Zamknij się.- szeptał.
- Zostaw go skurwielu!!! Nie wiem o co ci chodzi, ale nie krzywdź Sasuke!!! Zrobię dla ciebie wszystko!!! Obiecuję!!! Wszystko!!!- krzyczał panicznie przerażony o życie Sasuke blondyn.
Pein zrobił ruch ręką i w następnej chwili dwóch z jego ludzi trzymało Sasuke.
- Kurwa!!!- przeklął się za stracenie czujności.
- Wszystko?- spytał zaciekawiony Pein i kucnął przed Naruto dotykając jego policzka. Ten chciał się cofnąć z obrzydzeniem, ale nie miał gdzie.
- Wszystko.- potwierdził.
- Pein!!! On nie ma z tym nic wspólnego!!! Zostaw go!!! 
- Ciiiiii.- uciszył go gestem mężczyzna.- Wszystko Naruto?
- Tak.
- Mam propozycję. Wyliż moje buty, a potem się rozbierz.- oblizał się pożądliwie.
- Co? Ale...
- Mówiłeś wszystko Naruto. Wszystko.- wyszeptał mu do ucha.
- Nie zgadzaj się!!! Masz mnie nie ratować Naruto! Rozumiesz?!!! Nie chcę ratunku!!! Nie chcę!!! Nie słuchaj go!!!!
Naruto uśmiechnął się przepraszająco w stronę ukochanego.
- Kocham cię Sasuke, dlatego muszę to zrobić.
- NIEEEEEE!!!!!!- wrzasnął brunet co przypłacił ciosem w szczęke.
- Sasuke! Zrobię to! Zrobię. Tylko go nie bijcie. Proszę.- błagał Naruto.- Ale musisz mnie rozwiązać.- powiedział jeszcze po chwili.
- Na razie nie muszę. Liż.- rozkazał.
- Dobrze.
Zbliżył swoje usta do buta Peina i...