wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 14 - Zaczynamy od nowa

Och jak cuuuuudnie!
Skończyłam.
Czuję się jak nowo narodzona.
Rozdział jest nawet szybciej niż myślałam.
Jestem mega totalnie zadowolona.
Czytajcie czytajcie. :D


Nie sądzicie chyba, że Naruto jest aż tak słaby. Wybił się w górę uderzając w szczękę Peina. Tym samym pozostali jego podwładni stracili czujność i Sasuke udało się zabrać broń dwóm trzymającym go mężczyznom. 
Pein zatoczył się do tyłu i wytarł krew cieknącą mu po twarzy uśmiechając się przy tym obrzydliwie.
- No no no. Nasza księżniczka jest agresywna.
Sasuke podbiegł i stanął pomiędzy Naruto a Peinem. 
- Nie waż się go tknąć! Zabiję cie jeśli to zrobisz.
Pein ku zaskoczeniu wszystkich odchylił głowę i roześmiał się tak głośno, aż echo odbijało się od metalowych ścian magazynu.
Sasuke ściągnął brwi i zerknął na chwilę na blondyna, który zabrał mężczyźnie broń i stał teraz trzymając ją obydwoma trzęsącymi rękami. 
- Naruto. Ocalę cię. Obiecuję.- uśmiechnął się brunet.
Chłopak spuścił wzrok i wysyczał coś przez zęby, a kiedy zrównał się z Sasuke wbił w niego ostre spojrzenie.
- To wszystko właśnie przez to, że cały czas chcesz mnie chronić!!! Sam też potrafię to zrobić!!! Nie jestem dzieckiem!!!- wrzasnął głośno i odwrócił wzrok gdy Pein zaczął klaskać.
- Cudowne przedstawienie. Kłótnia kochanków ze śpiącą królewną w roli głównej.- posłał im ten swój ohydny i drwiący uśmiech.
- Nie nazywaj mnie królewną!!!- krzyknął blondyn i nacisnął spust zamykając przy tym oczy.
Usłyszeli strzał, ale nie wydobył się on z broni blondyna tylko nadszedł od strony wejścia. Odwrócili się, wszyscy oprócz Peina, obok którego ze świstem przeleciała kula. Uśmiechnął się triumfująco.
- Troszkę się spóźniłeś, a co najważniejsze nie trafiłeś- spojrzał na osobę w wejściu.- Itachi.
- Pein.- szepnął z wściekłością i zaczął do niego podchodzić.
Tymczasem Naruto zastanawiał się dlaczego broń nie działa. Sasuke milczał. Nie wiedział co ma robić. Chciał pomóc Naruto, ale teraz przylazł jeszcze Itachi. W dodatku nie sądził, że ta jego "nadopiekuńczość" (on i tak sądził, że za mało się opiekuje blondynem) tak przeszkadza jego chłopakowi. Teraz mógł go ponownie tak nazywać, mimo wszystko przecież go kochał.
W tym momencie był bezradny.
Itachi stanął dwa metry od Peina i wycelował w niego bronią.
- Zabiję cię. Tu i teraz. Odpowiesz za wszystko. Odpowiesz za to co zrobiłeś Sasuke i mojej rodzinie!!!- krzyknął i ponownie z zimnej metalowej broni wystrzeliła kula, ale niestety tamten się uchylił.
- Itaś. Przecież już kiedyś próbowałeś. Mnie nie da się zabić.- ostatnie zdanie powiedział z tajemniczością w głosie, a po chwili się uśmiechnął i wydał polecenie- Strzelać!!!
Wszyscy jego podwładni wykonali polecenie, ale z żadnego pistoletu nie wystrzeliła ani jedna kula.
Teraz Wielki Pein spanikował.
- Powiedziałem strzelać!!!
- Ojojoj. Czyżby broń nie działała?- zripostował pewien długowłosy blondyn stanąwszy uprzednio obok dwóch licealistów.
- Deidara! Co to ma znaczyć!!! Teraz zabiję cię na pewno. Zobaczysz!!!- krzyknął Pein, a wyglądał przy tym jak obłąkany.
- Łapać ich!!! Uchihę i Deidarę!! Zapłacą za to!!!- wydał kolejne polecenie. Około dwudziestu mężczyzn rzuciło się na nich. Pein zaczął podchodzić do nastolatków. Sasuke widząc to, od razu stanął przed blondynem.
- Ja nie mogę cię jeden raz obronić?!- krzyknął blondyn i wyszedł naprzód rozkładając ręce jakby oddawał się w ofierze.
- Nie możesz!
- Dlaczego?! Kocham cię i nie zabronisz mi tego!!!
- On może cię zabić!!!
- No i co z tego?! I tak cię obronię.- rzekł stanowczo.
- Młotku! Przecież jak umrzesz to ja też będę musiał się zabić.
- A ja to co? Myślisz, że jak ty zginiesz, to ja będę chodził ucha hany?
- Nie, tylko...
- Zamknąć się gołąbeczki! Pogruchacie sobie w grobie!- uśmiechnął się i wyciągnął z kurtki broń. Wycelował i...
Obaj chłopcy szybko złapali się za ręce i zamknęli oczy niezdolni się choć odrobinę ruszyć.
Ale nic nie poczuli. Ani jeden, ani drugi.
Gdy otworzyli oczy przerazili się nie na żarty. W tym momencie do magazynu wparowała policja i zgarnęła wszystkich, a Pein śmiał się i wciąż powtarzał tylko "Tak wygląda zemsta".
   Na ziemi przed nimi leżał nieprzytomny Itachi. Krew, wszędzie pełno krwi. Z tego co słyszeli Pein strzelił trzy razy. Itachi miał zakrwawione ramię i głowę. Ale gdzie trafiła trzecia kula?
- I...I..ta...chi.- wyjąkał Sasuke i opadł na kolana obok brata. Naruto stał nad nim i wołał policjantów. Krzyczał żeby wzywali pogotowie.
Kiedy Sasuke był w szoku, Naruto wraz z pomocą policjanta zatamował krwawienie starszego Uchihy, a sam syknął z bólu.
Sasuke odwrócił się i jak przez mgłę spojrzał na blondyna.
- To nic. To tylko...- niestety nie dokończył. Z daleka słyszał tylko jak Sasuke go woła. To był jego Sasuke. Tylko jego i nikogo więcej.


*****

Gdy się obudził jego oczom ukazały się znajome twarze. Na łóżku siedziała Sakura głaszcząc go po ramieniu, Hinata dolewała kwiatkom wodę, Kiba wpatrywał się w niego stojąc naprzeciwko. W drzwiach stał również Kakashi z Iruką. Po chwili zauważył, że do pokoju wchodzi jeszcze Neji i Suigetsu niosąc napoje.
- Ciii. Budzi się.- powiedziała cichutko Sakura.
- Jestem w szpitalu.- stwierdził blondyn.
- Brawo za spostrzegawczość.- warknął Kiba.
- Daj spokój. Nie musisz od razu się złościć.- upomniała go Sakura.
Nagle Naruto poderwał się i złapał dziewczynę za ramiona.
- Sasuke! Gdzie Sasuke?! A Itachi?!! Nic im nie jest?!! Muszę...
- Spokojnie. Już dobrze. Itachi śpi, a Sasuke jest teraz u niego.- zaoponował Kakashi.
- Jak mogłeś narazić się na coś takiego!!!- znów krzyknął Kiba i wyszedł.
- Pójdę z nim pogadać.- powiedziała Sakura i przytuliła chłopaka.- Dobrze, że jesteś cały.
- Naruto-kun. Te kwiaty dają moc szybkiego leczenia, więc wracaj szybko do zdrowia.- Hinata (któż by inny) zacisnęła ręce w pięści w geście determinacji.
- Arigatou. Są śliczne.- uśmiechnął się chłopak.
- Wiesz co Naruto. Ty masz jakąś dziwną moc pakowania się w kłopoty.- westchnął Iruka.- To była mafia!!! I to jeszcze PEIN!!! To psychopata jakich mało!!! Jak mogłeś się w to wpakować!!!- wybuchnął w końcu Iruka.
- Przepraszam Iruka-sensei. Wiecie co mi poprawi zdrowie i humor?
- Co?- wszyscy popatrzyli na niego wyczekująco.
- RAMEN!!!- krzyknął wniebogłosy i tym sposobem rozbawił wszystkich przyjaciół. Wszystkich oprócz tych dwojga.

   Sakura przysiadła obok szatyna, który siedział z twarzą w dłoniach ledwo powstrzymując się od płaczu.

- A to ty mówiłeś, że za bardzo mu matkuje!- krzyknęła i walnęła chłopaka z całej siły w plecy, aż zatoczył się do przodu i kaszlnął głośno.
- Jesteś strasznym hipokrytą!- spróbowała ponownie, ale chłopak nie odwrócił się w jej stronę. Nie uśmiechnął się jak zwykle i nie powiedział "To po prostu straszny idiota." Stał i milczał.
Dziewczyna wiedziała, że teraz tylko ona może mu poprawić humor.
- Kiba. Nic mu nie jest. On żyje i jest szczęśliwy.- uśmiechnęła się znowu do niego podchodząc. Odwróciła go w swoją stronę - nie opierał się - i przytuliła do swojego ramienia. Teraz głaskała go po włosach jak małe dziecko, ale jemu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
- Ja po prostu nie mógłbym sobie wyobrazić życia bez niego. Uratował mnie i zmienił.- szepnął i roześmiał się gorzko.- w pewnym sensie jestem od niego uzależniony. Szczerze mówiąc byłem zazdrosny. O niego i Sasuke. On już nie będzie nas potrzebował.
- Zwariowałeś?! Zawsze będę was potrzebował!!!
Oboje spojrzeli na blondyna idącego w ich stronę, a Kiba spalił buraka, więc odwrócił się szybko, a Sakura roześmiała się głośno.
- Naruto! Ty to masz wyczucie czasu. Hahaha!
- A jak! W końcu jestem Uzumaki Naruto i mam najwspanialszych przyjaciół jakich można mieć!!!
Kiba odwrócił się i odwzajemnił uśmiech.
- A ty Kiba nawet nie myśl, że kiedykolwiek przestanę was potrzebować.- udał naburmuszenie.- Kto będzie mnie pocieszał jak się z Sasuke pokłócę, albo z kim mam jeść Ramen co? W stu procentach was potrzebuję, a wy mnie!!!- wyszczerzył się i wystawił kciuk.
- Tak, wiem, wiem!!! Dosyć tego dobrego! Wracaj do łóżka idioto!!- krzyknęła Sakura.
- No czar magicznej chwili prysł.- wzruszył ramionami blondyn.
- Leć do łóżka, albo cię skopię!
- AAAAAAAAA!!!!!- zaczął krzyczeć i biec przez korytarz, a dziewczyna zatrzymała się jeszcze i stojąc tyłem do szatyna powiedziała.
- Naruto zawsze będzie nas potrzebował tak jak ja zawsze będę potrzebować ciebie.- i pobiegła dalej krzycząc za chłopakiem.
Gdyby teraz zobaczyła Kibe to pewnie zrobiłaby to samo co on. Spalił największego buraka świata.
- Ona mnie potrzebuje. Potrzebuje... mnie.- szepnął i dobry humor mu wrócił.- No, to teraz biorę się do roboty.

- Itachi. Gdybyś zginął i ty i Naruto to ja bym się załamał. Nie potrafiłbym żyć. Przepraszam, że was w to wpakowałem. Naprawdę mi przykro. Nie chciałem!!! Chciałem to załatwić sam, ale byłem za słaby. Znowu musiałeś mnie ratować!- krzyknął Sasuke, a łzy od dobrych kilku minut kapały na białą pościelą pod którą leżał jego brat.- Szkoda, że mnie nie słyszysz.- westchnął głośno.

- Gdzieś słyszałem, że podobno ludzie w śpiączce słyszą wszystko. Po prostu nie mogą na to zareagować.
Chłopak odwrócił się i uśmiechnął blado na widok swojego nauczyciela opierającego się o futrynę. Ten po chwili wszedł zamykając drzwi i stanął obok chłopaka.
- Mówisz, że słyszą?
- Wybaczę ci ten raz nie nazwania mnie senseiem, a oni słyszą. Wszystko. Zdradzę ci sekret skąd to wiem.
Brunet wyraźnie się zaciekawił. Była to jakiegoś rodzaju chwilowa odskocznia od tych wszystkich negatywnych uczuć, które w nim siedziały.


 Mężczyzna postawił sobie krzesełko i usiadł opierając się o jego brzeg. Wpatrując się w chłopaka zaczął opowiadać.
- Kiedy byłem w liceum przydarzyło mi się coś podobnego.
- Zapadłeś w śpiączkę?
- Nie. Mój przyjaciel. Wdał się w bójkę. On był jeden, a ich sześciu. Uwielbiał takie bitwy. Ja w miarę możliwości go kontrolowałem, ale nie zawsze byłem w stanie. Po tej bójce tak mocno go pobili, że zapadł w śpiączkę.
- On żyje?- spytał ostrożnie.
- Tak. Teraz tak, ale wtedy byłem przerażony nie na żarty. Leżał uśpiony przez pół roku. Starałem się przychodzić do niego codziennie i zawsze przekonywałem siebie „To dziś, dzisiaj się obudzi. Na pewno”. Każdego dnia to sobie powtarzałem. Był moim przyjacielem i nadal nim jest. Tylko tobie to powiem, bo ty jesteś w prawie identycznej sytuacji.
Chłopak nadstawił uszu i czekał, bo opowieść zrobiła się naprawdę interesująca.
- Każdego dnia mówiłem mu o tym co się działo, jak u mnie w domu, jak trzymają się jego rodzice i że wszyscy w klasie chcą wiedzieć czy nic mu nie jest.
Pewnego dnia nie wytrzymałem. Dla mnie trwało to za długo. Nie mogłem z nim pogadać, nie mogłem zobaczyć jak się uśmiecha, ani jak przeprasza mnie za to, że znowu się bił.- parsknął śmiechem.- Po tych bijatykach zawsze przychodził do mnie, a ja już miałem przygotowaną apteczkę i wszystko co potrzebne.
- A dałbym głowę, że to ty w czasach szkolnych rozrabiałeś.- uśmiechnął się brunet.
- Mogę na takiego wyglądać. Tego dnia kiedy nie wytrzymałem nachyliłem się do niego i płakałem, najgłośniej jak potrafiłem. Wiesz co mu wtedy wykrzyczałem?
- No co?- szepnął.
Nastąpiła chwila ciszy, a napięcie rosło i rosło i rosło i…
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
- Jak na coś wpadniesz to mi powiedz. Może trafisz.- uśmiechnął się cwaniacko Kakashi.
- No nieeeeeee.- jęknął brunet.- Chcesz mnie trzymać w niepewności!!!!
- Oczywiście. W końcu nauczyciel tylko daje wskazówki, a nie całe odpowiedzi.- znów uśmiechnął się cwaniak jeden. (Jak on wie to jest fajnie. Ja też chcę wiedzieć co mu powiedział ten jego przyjaciel!!! Jakieś pomysły?)
- Jesteś wredny.- skwitował chłopak i poczuł jak coś uderzyło go w głowę.
- Trzymaj. To nieodpowiednia chwila, ale to prezent na twoje urodziny.
Chłopak obojętnie rozpakował prezent po czym zarumienił się lekko, ale i z błyszczącymi oczami przyglądał się mu.
- I jak?
-To… skąd… i jak… przecież. Skąd wiedziałeś, że…- plątał się.
- Obserwuję Sasuke, a poza tym mamy podobny gust jeśli chodzi o literaturę.
- Co? Ale jak to?!
Nauczyciel uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Ale przecież tego nawet nie ma jeszcze w księgarniach!- krzyknął nadal przejęty chłopak.
Cieszył się. To nie było nic złego, potrzebował tego.
- Mam swoje kontakty.- puścił mu oczko.- aha i Sasuke!- zawołał przed wyjściem i szepnął.- Niektóre momenty pomiędzy Takano, a Onodera mogą ci się przydać potem z Naruto.
- Sensei!!!- żachnął się i zarumienił.
- Hehehe. Chodź. On już się obudził.
- Nic mu nie jest?- spytał niepewnie.
- Ma lekką ranę po postrzale na udzie. Siostra powiedziała, że jeśli ktoś chce to może mu pomagać.- powiedział niewinnie.
- W czym?- spytał ostrożnie chłopak.
- W takich podstawowych sprawach.- powiedział i wyszedł z pokoju.
Chłopak ruszył za nim do pokoju blondyna.
- Czyli?
- No wiesz. Mycie, ubieranie się, czesanie i tym podobne. Ja bym skorzystał z okazji.
- Kakashi! Przestań!
- Dobra, dobra. Już przestaję.

   Naruto mimo przyjemnej rozmowy z przyjaciółmi czekał, aż przyjdzie Sasuke. Wypatrywał go co chwilę. Kiedy wrócił z Sakurą i Kibą do pokoju dziewczyna go skarciła. W końcu był ranny, ale przez chwilę poczuł się naprawdę dobrze. Ale co poradzić. Z dziewczynami się nie dyskutuje.
- Yo!- wszedł do środka Kakashi uśmiechając się od ucha do ucha.- Sasuke do nas wrócił.
Wrócił? Pomyślał Naruto i od razu zadał nurtujące go pytanie.
- A właściwie jak długo spałem?
- Tydzień. Byliśmy naprawdę przestraszeni. Teraz to będę ci bardziej matkować niż kiedykolwiek wcześniej.- powiedziała stanowczo różowo włosa.
Sasuke uśmiechnął się do blondyna, a ten nieśmiało odwzajemnił uśmiech i spuścił wzrok.

- Dobra dzieciaki! Już późno! Pozwólmy Naruto odpocząć!- pouczył wszystkich Iruka.
- Dobra! Trzymaj się stary!- krzyknął Suigetsu.- Do zobaczenia Sasuke!
- Zdrowiej Naruto-kun
- Masz mi nie wstawać z łóżka!- upomniała chłopaka przyjaciółka.
- Naruto. Naprawdę o siebie dbaj, a jak wyzdrowiejesz to zagramy w piłkę!- uśmiechnął się Kiba.
Kiedy wszyscy już wychodzili Naji szepnął do blondyna.
- Opiekuj się Sasuke. On ciebie teraz potrzebuje.
- Pewnie.- uśmiechnął się w odpowiedzi rumieniąc się lekko.
Kiedy wszyscy byli już w korytarzu Kakashi zatrzymał w drzwiach Irukę i spojrzał sugestywnie w stronę bruneta.
- Nie martw się! Iruka z tego wyszedł, Itachiemu też nic nie będzie!
- Kakashi!!! Nie martw się Sasuke. A ty o czym teraz mówisz co!!!- wydarł się Iruka i wyszedł.
Białowłosy puścił oczko do chłopaka, a ten uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Czyli to Iruka był tym chłopakiem. Hehehe. Nie spodziewałbym się tego.
- Co?- odezwał się blondyn.
- Nie nic. Jak się czujesz?
- Trochę mnie boli, ale dobrze.- uśmiechnął się.
- Przepraszam.- szepnął.
- He?...
- Za to wszystko. To dlatego, że nie potrafiłem dać sobie sam rady.
- Sasuke.- szepnął czule blondyn i pogłaskał chłopaka po włosach, a ten spojrzał na niego zdziwiony.- Ktoś mi kiedyś powiedział, że tylko człowiek który odnajduje pomoc w bliskich jest silny i wygrywa. Ten, który próbuje wszystko zrobić sam jest z góry przegrany. Sasuke. Nic tu nie jest twoją winą, a kiedy Itachi się obudzi powie ci to samo.
- Dziękuję. Naruto?
- Hmm?
- Kocham cię.- powiedział patrząc prosto w oczy blondyna.
- C... Nie mów takich rzeczy teraz!!!- odwrócił wzrok.
- Ale to prawda! Jesteś słooooodki.- uśmiechnął się brunet
- Nie mów tak o facecie!
- Ale jesteś.
- Przestań.
- Naruto.
- Cze...- nie dokończył pytania gdyż Sasuke wpił się w jego usta z szybkością światła. Naruto nie protestował.
 Zarzucił mu ręce na szyję i coraz bardziej intensywnie oddawał pocałunki.
- Mówić nie mogę, ale pokazać już tak?- spytał złośliwie brunet.
- Przestań. W takim momencie psujesz atmosferę.
- Wcale nie.- odpowiedział z szelmowskim uśmieszkiem i ponownie pocałował chłopaka. Krótko, ale czule.
- Jestem teraz szczęśliwy. To tylko dzięki tobie. Naruto. Kakashi coś dał mi na urodziny .- rzucił mangę na łóżko.- Powiedział, że niektóre momenty mogę wykorzystać.- podniósł sugestywnie brwi.
- Sekai ichi hatsukoi? Przecież tego tomu jeszcze nie ma w sklepach.
- Skąd wiesz?
- Patrzyłem.
- Dlaczego?
- Oj... no. Chciałem ci kupić.- powiedział rumieniąc się lekko.
- Hehehe. Kocham cię na zabój Naruto.
- Ja też... kocham cię. Przygotuj się na to, że jak wyjdę ze szpitala to ani na chwilę nie spuszczę cię z oka.
- Będziesz ze mną cały czas?- spytał sugestywnie podnosząc brwi, młotek nawet nie wiedział co mu się tam roi w głowie.
- Cały czas.- potwierdził blondyn z determinacją.
- Nawet w nocy?
- Tak!- krzyknął szybko, ale gdy zorientował się o co mu chodziło szybko dodał.- No wiesz! Chodzi o to, że... że po prostu pooglądamy filmy i...i...
- i co?
- oj no Sasuke! Przestań być taki pewny siebie. Wiem! Będę w szpitalu jeszcze trochę. Mam pomysł. Zagrajmy w kamień, papier, nożyce. Jeśli ja wygram spełnisz moje 5 życzeń, a jeśli ty to ja twoje 6.
- Dlaczego ja dostałem bonus?
- Bo na razie nie mogę się za bardzo ruszać i będziesz musiał trochę poczekać. Okey?
- Dobra. Zagrajmy. Raz, dwa, trzy...
Zagrali trzy rundki, a wygrał...

Sweeetaśmy obrazek prawda?